Mój przyjaciel Waldemar, występujący na tej stronie jako W, ozdobił niektóre z moich zdjęć słowami.
W tym miejscu znajdą się jego teksty i zdjęcia, które były inspiracją do ich napisania.
W tym miejscu znajdą się jego teksty i zdjęcia, które były inspiracją do ich napisania.
Żurawie
Najpierw wysoko krzyk ptaków słychać - Uszy przenika klangor donośny - Suną gdzieś one w podniebnych szykach Na kształt litery niezmiennie obcej, A jednak bardziej niż inne mojej. Szukam jej wtedy wzrokiem stęsknionym I jak co wiosnę, zawsze się boję, Że ją przeoczę, że rok stracony. Potem jesienią znowu ją czytam, Choć się układa zgoła odwrotnie. Jakiś niepokój za serce chwyta, Jakby mijało coś bezpowrotnie. Waldemar Tokarczyk luty 2020 |
Kartki z podróży: Marsaskala, Malta Już wygasła energia w brzeg bijącej fali, Chmury niebo zakryły albo księżyc świeci. Rybak może dziś pije w porcie w Marsaskali Lub z kompanem przy łodzi reperuje sieci. Dla mnie wędkę ma w górze i stoi w wykroku, Zatrzymany po trzykroć – trzykroć utrwalony. Powierzyłem go słowu, zdjęciu oraz oku, By nie minął ten obraz – dzisiaj już miniony. Waldemar Tokarczyk 19 lutego 2020 |
List do Tarsyjczyka Drogi Pawle, Twe listy tak późno dochodzą... Mam wrażenie, że słane są przed tysiącleciem, poprzez Efez i Korynt czy też miasta trzecie, tak zawiłą i długą idą do mnie drogą. Piszesz je z takim żarem! Muszę wyznać szczerze: że porywasz mnie z sobą każdym swoim słowem i na wiele już pytań znalazłem odpowiedź - gdy Cię spotkam, z pewnością nie upadnę w wierze. Powiedz mi gdzie Cię zastać? Ciągle jesteś w biegu. Dokądkolwiek się udam, mówią: wyjechałeś. Dzisiaj właśnie stanąłem na maltańskim brzegu. Tylko ślad Twego statku na wodzie ujrzałem… I choć wiara ma była jako płatek śniegu, nie stopniała. Wiem teraz - przetrwa życie całe. Waldemar Tokarczyk 15 stycznia 2020 |
|
Wieczór Trzech Króli
Idźcie spać moje góry i załóżcie na siebie kołdrę z buków i jodeł utkaną. Niech wam sny cicho szumią, te o słońcu i niebie. Idźcie spać moje góry. Dobranoc Idźcie spać moje łąki, co pod białą pierzyną macie trawę pożółkłą schowaną. Niech wam szepcze o wiośnie, mrozy kiedyś przeminą. Idźcie spać moje łąki. Dobranoc Idźcie spać moje pola, co jesienią obficie, was ziarnami złotymi zasiano. Niech przez sen do was mówią, że znów zrodzi się życie. Idźcie spać moje pola. Dobranoc Waldemar Tokarczyk 4 grudnia 2019 |
Zimowy ogrodnik
Nie zadzwonił na wieży dzwon na Anioł Pański, Ażeby nie zbudzić uśpionej jabłoni. Po co w sen się wdzierać, po co próżno dzwonić, Kiedy śni o młodości tu, w Hucie Polańskiej? Cisza do niej podchodzi by ją w siebie wtulić, Lekko dłonią poprawia puchową pierzynę I na koniec z niej zrzuca złocistą drobinę, Dobrze wie, że tym gestem dzisiaj mnie rozczuli. Wiem, że o mnie śni jabłoń w mroźny dzień styczniowy, Tylko tak mogę wrócić do mojego drzewa, Jako duch wędrujący, ogrodnik zimowy Pod błękitną kopułą wysokiego nieba. I rozumie mnie cisza i ten dzwon spiżowy. Mnie, kochane drzewo, dużo snów twych trzeba. Waldemar Tokarczyk 28 stycznia 2018 |
Wniebozstąpienie I otwarty krąg nieba pod sobą ujrzałem, Gdy sypało z błękitu złociste topole. Wniebozstąpić mi wtedy tak bardzo się chciało, Pruć powietrze swym ciałem jak pstrąg pruje wodę. Grawitacji reguły pragnąłem odmienić, By móc wreszcie w lazuru nieboskłon się zapaść. Zazdrościłem Virginii w kieszeniach kamieni; Gdybym miał je - przysięgam, że zacząłbym latać. Tylko krok mnie od nieba, tam w dole już dzielił, Potem pół, potem nic... ale wtedy poczułem Całym sobą zachłanność zdradliwej topieli, Co rozkoszną stworzyła dla zmysłów ułudę. Waldemar Tokarczyk 27 października 2018 |
Niepamięć
Pytasz dlaczego dotykam Twej twarzy tak jakoś inaczej i bardziej zachłannie. Boję się czasem, że coś się wydarzy ostatecznego, jak cios na nas spadnie, a umysł z rozpaczy gdzieś wszystko wyrzuci tak, że nic mi ze wspomnień już nie pozostanie. Niech chociaż dłoń moja Ciebie się nauczy delikatnie, z czułością… …na niepamięć. Waldemar Tokarczyk |
Nauczycielka plastyki
(gdzieś między ziemią a niebem) Nocą weź papier ze sobą Gruby na zimno tłoczony Udaj się w góry wysoko I tam rozwijaj rulony Potem uważnie je zaczep O szczyty turnie i skały Wygładź je jeszcze dokładnie Widnokrąg wypełnij cały Będziesz malować o świcie Kiedy mgła papier nasącza I skończyć musisz nim wzejdzie Krwawo czerwony krąg słońca Niebu poskąpisz błękitu Zastąpisz beżem z morelą W górze szafujesz szarością W dole przełamiesz ją bielą Szczyptę grynszpanu rozmażesz Jako wspomnienie zieleni W samych koronach bukowych Dodasz złocistych odcieni Konturem kolejnych planów Zupełnie się nie przejmujesz Grubymi jodeł pędzlami Ostro nierówno malujesz Plan pierwszy za to podkreślisz Prawie czarnymi tuszami Rozjaśniaj je potem do spodu I zakończ rysunek bielami Potem mnie zabierz ze sobą Niechaj obejrzę in situ Efekt końcowy nim zniknie Zmazany płomieniem świtu To koniec mojej modlitwy Moje ostatnie marzenie - Do Boga imperativus? - Pedagogiczne skrzywienie Waldemar Tokarczyk 22 kwietnia 2017 |
Sonet grudniowy Nagość ziemi przykryta śniegowym całunem Jednakowo schowane piękno i brzydota I bez życia się zdaje wszelaka istota Milczy ptak ten co rychłej wiosny jest zwiastunem Tylko słońce w codziennym biegu nie ustaje Jednak krótsze swe szlaki na niebie wytycza Coraz rzadziej zagląda w drzew śpiących oblicza Muska światłem lecz ciepła niewiele im daje Czy widoki stracone już na przebudzenie? Okiem czujnym sokolim przepatruję cienie Zliczam wszystkie wzorami sekretnej algebry I odkrywam nadzieję przynoszące znaki Jak szalone pędzące Heliosa rumaki Spośród buków tabunem wybiegają zebry Waldemar Tokarczyk 7 grudnia 2016 |
Nie zniknę na zawsze Kiedy mnie widzieć przy stole przestaniesz, Nie martw się o nic, nie zniknę na zawsze, Dopij herbatę i dokończ śniadanie, A ja na Ciebie ze zdjęcia popatrzę. Ubierz się ciepło jeśli dzień zimowy, Ścieżka przed domem niech Cię poprowadzi, Gdziekolwiek pójdziesz, tam będę gotowy, Sercu Twojemu tajemnicę zdradzić. Wsłuchaj się w wiatru bukowe poszumy, Głos mój wysoko w gałęziach usłyszysz, Kieruj się sercem bardziej niż rozumem, Uchwycisz słowa me zrodzone z ciszy. Jeśli zapragniesz mnie potem zobaczyć, Uwierz, a będzie to także Ci dane, Wiara Twej duszy wszystko wytłumaczy, Ona obrazy przywoła schowane. Będę przybrany zbielałych pól kryzą, Minie mnie jednak istota patrząca, Gdyż będę niczym zachodni horyzont, Niedostrzegalny w blasku wschodu słońca. Lecz nie poddawaj się wtedy od razu, Skieruj swe oczy tam, gdzie nikt nie patrzy, Wnet upragnione zjawią się obrazy, Śladu ich w duszy Twojej nic nie zatrze. I chociaż będę nieobecny ciałem, Znajdziesz mnie zawsze w polach, w leśnej głuszy, Znajdziesz mnie w miejscach, które tak kochałem, Znajdziesz mnie w sercu swym i swojej duszy. Waldemar Tokarczyk 6 listopada 2016 |
Perły Rosą jesień mnie wita, Sznur pereł dla mnie rozpina, Pereł srebrzyście kulistych, Pereł na pajęczynach. Więc zbieram perły o świcie Do mojej szkatułki drewnianej, Szkatułki perłami pękatej, Po brzegi rosą zalanej. I jestem człowiekiem bogatym Jesienią, gdy kwitną wrzosy, Mam pereł pełne kieszenie Mokre od kropel rosy. Jest prawdą, że lubię się dzielić Z każdym, kto o to poprosi, Więc chodźmy razem o świcie Perłami ubranie orosić. Waldemar Tokarczyk 22 września 2016 |
Prządka
W porannym blasku, w ciszy wszechostowej, Codzienny cud na nowo się zaczyna, Córa Arachne przędzie swe osnowy, Znów ażurowa jawi się tkanina. Jeden powtarza wzór matematyczny, Nigdy nie gubi sieci swej symetrii, Bo zna tajniki sztuki archaicznej, Wprawna mistrzyni dawnej geometrii. Lecz biada temu, kto choćby przypadkiem, Dotknie eremu boskiej pustelnicy, Ona niechybnie zjawi się ukradkiem, By zgasić światło w ofiar swych źrenicy. Czemu wymierza karę niewspółmierną, Do tej niewielkiej, zdaje się, przewiny? Nie decyduje się być miłosierną – Bo sieć ta wyszła z ciała jej głębiny. Waldemar Tokarczyk 24 stycznia 2016 |
Przyjęcie noworoczne
Wielu witało dziś ten rok nowy Feerią świateł i petardami. Ja, w mroźny ranek, tu, w Nieznajowej, W zakolu rzeki, między trzcinami. Przyjęcie było bardzo wystawne, Ciemna tarnina z lodu igłami, Wykonawcami muzyki dawnej, Kilka dzięciołów wraz z sikorami. Salą balową tafla lodowa, Świetliste trzciny fajerwerkami, Niebieski sufit nad moją głową, Bobry moimi towarzyszami. Waldemar Tokarczyk 1 stycznia 2016 |
*************************************************************************************************
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe
i niezamierzone ;) |
Może morze?
Pewien okrutny mecenas sztuki Będąc w złośliwym bardzo humorze, Nie dał poecie spocząć dopóki Nie złączy w wierszu „morze” i „może”. Poeta myślał – jak tu rzeczownik Wraz z partykułą zestawić może. Zapisał prawie cały szkicownik, Łez nad tym wylał ogromne morze Nie może rymów sklecić literat I wzywa muzę – ta pomóc może, Chciałby już rzucić pisania kierat, Lecz muza milczy – pewnie za morzem. Biedny poeta otwiera wódkę, Może alkohol pisać pomoże, I wreszcie stworzy z żądanym skutkiem Strofy i wersy z „może” i „morze”. Jedna butelka to nic dla niego, Czuje, że mógłby wypić dziś morze, Bo ten mecenas zdeptał mu ego, A to na sucho ujść mu nie może! Zły mecenasie, lisie przewrotny! Ja z każdą chwilą czuję się gorzej, Staję się coraz bardziej markotny. Czy coś mi jeszcze dopomóc może? Tyś mi cierpienie zadał okrutne, Jak to być może, wstrętny potworze! Choć zbieram myśli me rezolutne, Wciąż jednak rymu nie mam do „może”. Jak zadowolić mam twoje gusta? Wymagań twoich bezdenne morze. Zaciskam zęby, wykrzywiam usta... Lecz rym do „morze” wyjść mi nie może. Och, okrutniku! Tyś wzniosłą sztukę, Dla mnie zamienił w Madeja łoże, Sprawił, że w myślach wielką mam lukę, Gdy „morze” pragnę zrymować z „może”. Niestety, muszę twym niewolnikiem Zostać dni całe, lub jeszcze gorzej, Przebrzydłą tworzyć pseudolirykę, Rymować „może” z bezkresnym morzem. Waldemar Tokarczyk 30 grudnia 2015 |
**************************************************************************************************
Jesienna chusta Zazdrościła drzewom woda Ich jesiennych, żółtych liści. I prosiła: niech mi poda Każde choć po jednej kiści. Zlitowały się drzewiny, Zdjęły szale, suknie, chusty. Przecież idzie już do zimy, A tyś zawsze naszym lustrem. Woda wdzięcznie zaszumiała, Przystroiła chustą fale. Roziskrzona w dół pognała, Wprost przed siebie, szybciej, dalej. Waldemar Tokarczyk 10 listopada 2015 |
*************************************************************************************************
|
Jarmark w Nieznajowej
Pewnej nocy zimowej, w drodze do Nieznajowej, Ukazuje się widok niezwykły: Konie ciągną furmanki, na nich splatają wianki Panny, co dawno z ziemi tej znikły. A za nimi młodzieńcy, w dzień kosiarze i żeńcy, Teraz strojni w koszule i kierpce. Na kolejnych muzyka, na piszczałkach i smykach Gra melodię, co chwyta za serce. Dziwne światło już błyska, w dali płoną ogniska, Cały śnieg zniknął nagle bez śladu Łąki w kwiatach, w zieleni, a w odcieniach czerwieni Powróciły owoce do sadów. I zjawiają się domy, rozbrzmiewają gdzieś dzwony, Z ziemi wstaje znów cerkiew wysoka. Plac się przed nią zapełnia, cud kolejny się spełnia, Sunie orszak w wesołych podskokach. Wszystko tańczy, wiruje, przytupuje, pulsuje, W końcu budzi dwie wierzby nadrzeczne. Te dźwigają konary, po czym łamią prastary Rzeczy bieg i porządek odwieczny. Pełnią życia pijane, znowu w liście odziane, Dołączają do ludzi tańczących. Wyginają swe ciała, ich pnie zdają się pałać Żarem soków we wnętrzu płynących. Znów przyspiesza muzyka, najpierw grają walczyka, Później polkę a potem czardasza I wirują szalone stare drzewa zielone – Nagle głośny huk wszystkich przestrasza. Jedna z wierzb powalona, druga nad nią ramiona Swoje dźwiga a potem tężeje. Cichnie nagle muzyka, cały jarmark gdzieś znika… Nikt nie tańczy - śnieg tylko bieleje. Waldemar Tokarczyk 19 października 2015 |