Krótka wizyta nad Niagarą zburzyła moje wyobrażenie o tym ogromnym wodospadzie. Oswojony olbrzym, w samym środku miasta podglądany przez cały czas z góry (przez turystów w śmigłowcach), z dołu (przez pasażerów na statkach wycieczkowych) lub z bezpiecznej odległości (z miejsca, z którego zrobiłem te zdjęcia). V. big letdown!!! Mając wciąż w głowie obrazki z zachodniej Kanady i Gór Skalistych, w żaden sposób nie mogłem się odnaleźć w miejskim krajobrazie.. ciągnęło mnie do parków, zieleni i spokoju.. Toronto Islands były jedynym miejscem, gdzie można to było znaleźć. No i rzecz, z którą nie spotkałem się wcześniej - oficjalne zachęty do chodzenia po trawie!! Nie do pomyślenia w polskich miastach... Warto tam pojechać późnym popołudniem i zostać do nocy, aby zobaczyć i oczywiście sfotografować panoramę nocnego Toronto.
1 Comment
Na południowym krańcu Jasper National Park, przy malowniczej drodze Icefields Parkway, znajduje się największe pole lodowe w Górach Skalistych - Columbia Icefield. Jęzor lodowca Athabasca 'spływa' tu prawie do samej drogi. Widok jest naprawdę urzekający! Niedaleko - kolejna atrakcja - Glacier Skywalk (dojazd tylko specjalnym autobusem). Jest to potężna platforma widokowa zawieszona nad ogromną przepaścią. Jednak to, co czyni ją wyjątkową, to jej szklana podłoga. Spaceruje się więc po tej przezroczystej tafli, widząc pod stopami prawie trzystumetrową przepaść. Spacerek dla ludzi o mocnych nerwach... Widoki - do jakich już zdążyliśmy przywyknąć, czyli niesamowite! Pomimo, że było już późne przedpołudnie, dało się zrobić całkiem poprawne zdjęcia.
Szlak do Balu Pass w Glacier National Park z pewnością zostanie nam na długo w pamięci dzięki niewiarygodnie malowniczym widokom... i z powodu tego, że właśnie tam najbardziej obawialiśmy się spotkania z grizzly. Wspinając się na przełęcz, przechodzi się przez tereny, na których te misie często bywają. Zdziwiły nas pustki na szlaku. W ciągu ponad pięciogodzinnego marszu, spotkaliśmy zaledwie pięciu, czy sześciu turystów... więc może istotnie, obecność niedźwiedzi w okolicy jest dostatecznym straszakiem..? Jacek poważnie potraktował zagrożenie i ostrzeżenia strażników i zgodnie z zaleceniami robił dużo hałasu. Drugim warunkiem, wręcz wymogiem, było wędrowanie w zwartej, przynajmniej czteroosobowej grupie. Było nas czworo, więc czuliśmy się pewniej wiedząc (wierząc), że niedźwiedzie rzadko atakują takie grupy. Niestety, nie mieliśmy bear spray'u, którego używa się w ostateczności, jeśli miś jednak szuka zaczepki.. W efekcie więc, poziom adrenaliny podczas tej wspinaczki był lekko podwyższony.
Najpierw szlak wiedzie pięknym starym lasem, cudnie pachnącym żywicą. Wiekowe, potężne drzewa, omszałe głazy... i ten charakterystyczny zapach! Doznania niemalże ekstatyczne (choć bardziej podobał nam się przymiotnik użyty przez Cavelle: orgasmic!!) Później było już tylko piękniej! A widoki z przełęczy po prostu oszałamiająco fenomenalne... Na szczęście największymi zwierzętami, jakie spotkaliśmy tego dnia na szlaku były świstaki :) |
Archiwum
Styczeń 2023
Kategorie
|